autor: Agnieszka Stabro
tytuł: Lądy tymczasowych przelotów
wydawca: Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział Warszawa
i Instytut Literatury
miejsce wydania: Warszawa
data wydania: grudzień 2020
nr wydania: I
liczba stron: 92
format: 125×200 mm
numer ISBN: 978-83-959291-6-8
oraz 978-83-66359-97-0
zdjęcia: Bożena Boba-Dyga,
cena: 20,00 zł
Redakcja tomu: Andrzej Appel
Korekta: Małgorzata Strękowska-Zaremba
Projekt graficzny i skład: Tunia
Redakcja serii:
Piotr Müldner-Nieckowski
Anna Nasiłowska
Małgorzata Karolina Piekarska
O książce:
Wiersze Agnieszki Stabro dobrze się czyta. Nie rzucają czytelnikowi kłód pod nogi, roztaczają przed nim pastelowe krajobrazy. Subtelna metaforyka, koloryt miejsc, otwartość na urodę świata. Z drugiej strony emocjonalny konkret i pozbawiony złudzeń ogląd rzeczywistości. Jeśli zatem błoga atmosfera chorwackich miasteczek, to również sponiewierany zamachami Paryż. Jeśli nagłe olśnienie podczas pocałunku, to także ból po rozstaniu. Poza tym coś jeszcze – pomiędzy słowami.
Andrzej Appel
Ląd i lot. Stałe i niestałe. Teraz i nigdy.
Poezja Agnieszki Stabro chwyta chwilę, lecz nie prosi, by trwała. Chwila – jakże tu lekka – może umykać. Ma święte prawo istnieć ułamek sekundy. Przecież do tego jest stworzona. Wszystko dzieje się tymczasem. Pośród czegoś więcej. To „więcej” jest niewypowiedziane. Zatem mamy słowo, a wokół niego nieodgadnioną aureolę ulotnej świętości – satelicką przestrzeń, satelicki oddech, satelicki dotyk. Drugi człowiek jest portem, do którego się zawija, by zadać kilka pytań o to, co mija; a potem znów płynąć. Bo żeby trwać – to niemożliwe. „Świat wciąż znika”. Uczmy się nie czekać.
Krzysztof Bielecki
O autorze:
Agnieszka Stabro urodziła się 9 czerwca 1987 roku w Warszawie. Autorka tomików poezji i beletryzowanych biografii. Członkini Stowarzyszenia Pisarzy Polskich oraz Stowarzyszenia Autorów i Wydawców COPYRIGHT POLSKA. Absolwentka Wiedzy o Kulturze oraz Animacji Kultury na Uniwersytecie Warszawskim. Publikowała w miesięczniku „Kraków”, piśmie „Topos”, a także w kwartalniku „Podgląd”. Opracowała i opatrzyła wstępem dwa wybory wierszy Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Tłumaczka z języka francuskiego korespondencji Camille Claudel, włączonej do beletryzowanej biografii rzeźbiarki pt. Masz na imię Camille oraz libretta Jules’a Barbiera i Michela Carrégo do opery Faust Charles’a Gounoda dla Opery Wrocławskiej. W roku 2020 stypendystka Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Prowadzi fanpage https://www.facebook.com/agnieszka.stabro.
Fragmenty:
Płyną w nas te same rzeki
Płyną w nas te same rzeki
i skrzą się te same jeziora
Błękit twoich oczu
że aż boli
najmniejsza struna światła
Dotyk
jak lód na rozżarzone serce
Każde rozstanie tak duszne
jakby spotkanie miało być ostatnim
chociaż widzę cię wciąż
nie przymykając powiek
Pustka
Pustką
tą w sobie
można śmiać się
oddychać
śnić
Można pić wódkę z przyjacielem
palić papierosy
głaskać pieska
I można udawać
że to wszystko jeszcze cię bawi
chociaż naprawdę
jest ci już wszystko jedno
Powiedz
Powiedz
gdy skończy się w tobie
melodia cichych poranków
gdy zabraknie czułości
w spojrzeniu płochej gazeli
i nie będziesz potrafił już mówić „witaj”
w deszczu spadających komet
Powiedz
gdy zapragniesz odejść po cichu
Zamienię się w kamień
i przydrożną kapliczkę
Patrząc jak odchodzisz
zawyję bezgłośnie
nikt nie usłyszy
Jabłka mojego pradziadka
Jak smakowały te jabłka dwieście lat temu, kiedy pierwsze drewniane belki
zwoził furman do doliny wśród beskidzkich lasów?
Czy tobie też po brodzie spływała słodko-winna strużka
którą wycierałeś niedbale pobrudzoną koszulą?
Siedzę teraz tam, gdzie ty kiedyś
zanurzając usta w kwaśnej czerwieni
Jabłonie przetrwały wojny
zimy stulecia
Susze, deszcze i wiatry
co roku rodząc owoce, których nikt już nie zbierał
Zostanie po nas to, co nienazwane
Smak jabłek, które sadziłeś z uśmiechem deszczową jesienią
myśląc o tych, co przyjdą po tobie
Nitki babiego lata powiewające po dwóch stronach czasu
***
Ci co odeszli
nie odeszli naprawdę
ani na zawsze
Głupi żart niewidzialności
A przecież wciąż siedzą przy stolikach
palą papierosy
zamawiają kolejne drinki
słuchają naszych rozmów
niedbale odgarniając włosy z czoła
Mają zimne oddechy
ale ciepłe serca
W snach
przenoszą nas na krańce światów
gdzie wciąż słychać ich srebrzysty śmiech
Tylko tęsknota
widzialna
na pustych miejscach
które zostawili po sobie
Tylko ból tak prawdziwy
że niemy