autor: Grzegorz Walczak
tytuł: Gdy zagra róg czyli O Polsce pieśń (zbiór wierszy i tekstów piosenek)
wydawca: Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział Warszawa
miejsce wydania: Warszawa
data wydania: listopad 2022
nr wydania: I
liczba stron: 120
format: 148×210 mm
numer ISBN: 978-83-962200-7-3
ilustracje: Marek Sołtysik
cena: 30,00 zł
redakcja tomu: Andrzej Appel
korekta: Małgorzata Strękowska-Zaremba
projekt graficzny i skład: TUNIA
redakcja serii:
Piotr Müldner-Nieckowski
Anna Nasiłowska
Małgorzata Karolina Piekarska
O książce:
Historia w poezji to czas dzisiejszy. Grzegorz Walczak daje nam nowy, niebanalny materiał. Jedni powiedzą, że to piosenki i pieśni (bywa, że z muzyką Zygmunta Koniecznego), drudzy, że nareszcie poezja, a nie zdobiona metaforami proza. Wreszcie wszyscy sobie przypomną, jaką rolę w naszych głowach i sercach pełni mowa wiązana i jak ważną strawę odkrywa na stole codzienności. Jest teraz prosto z kajetu na alarm bijącego poety. Od czasu Cedyni, Grunwaldu, rozbiorów, powstań, wojen światowych, stanu wojennego – wciąż jawnie potrzebna. Jest w niej Polska, jest też Ukraina, obie do omówienia. Trzeba to wszystko zaśpiewać. Gorzką nutą lub wesołą, a czasem hardą.
Piotr Müldner-Nieckowski
Poezja Grzegorza Walczaka mówi o historii. Jej skutki odczuwamy codziennie, często boleśnie. Wiersze mają coś z pieśni wajdelotów. Są muzyczne. Zainteresowały m.in. Zygmunta Koniecznego, Renatę Gleinert, Tadeusza Kaweckiego, a wykonywały je Ali-Babki czy No To Co. O Polsce „śpiewa” więc tradycja i współczesność. Ta ostatnia odzywa się w wierszach o Ukrainie, pisanych teraz w czasach wojny. Wyobraźmy sobie lirę korbową ukraińskich lirników – bo na czym grać, gdy głos się zrywa, dusza śpiewa, a prądu, gazu brak i wszystko dookoła płonie? Już Mickiewicz pisał: „Płomień rozgryzie malowane dzieje, \ Skarby mieczowi spustoszą złodzieje, \ Pieśń ujdzie cało […]”.
Małgorzata Karolina Piekarska
O autorze:
Grzegorz Walczak – poeta, prozaik, dramaturg, tłumacz literatury serbskiej, doktor nauk humanistycznych, były adiunkt polonistyki UW, lektor języka polskiego na slawistyce Uniwersytetu Belgradzkiego, kierownik literacki teatru Rampa (1999-2002). Autor powieści, sztuk teatralnych, około 20 słuchowisk Polskiego Radia i radiofonii europejskich. Zdobywca I nagrody za sztukę Kaktus w konkursie w Jugosławii w 1984. Laureat nagrody PR w 1986 oraz miesięcznika „Scena” w 1971, nagrody im. W. Hulewicza za tekst sztuki teatralnej Obłoczni, czyli Sen Chopina 2015 (współreżyser z O. Łukaszewiczem i H. Talarem), nagrody „Pro Poet 2020” na Międzynarodowym Festiwalu Poezji w Serbii. W 2016 r. – brązowy medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Reprezentowany w polskich i międzynarodowych antologiach i leksykonach literackich. Członek SPP, ZAKR, ZAiKS, Polskiej Sekcji SEC.
Fragmenty:
Pieśń dzwonów
Jest taka ścieżka, co wiedzie nas
tam, gdzie króluje On.
Kiedy się skończy nasz ziemski czas,
w sercu wybuchnie dzwon.
Porzucisz szaty i własną twarz,
nawet rodzinny dom.
Pamięć o tobie rozwieje czas,
tylko daleko stąd,
w mrokach bezkresu, gdzie gwiezdny rój
rozbłyśnie nowy punkt.
Może się zbudzi w nim nowy świat,
nikły po tobie ślad.
Staną rycerze, uniosą miecz
i tarczę twą i kir,
lecz nie całego cię weźmie śmierć,
w nas będziesz długo żył.
Powrócisz w pieśni lub bliskich śnie,
w błysku oręża, gdy
trzeba znów będzie uchwycić miecz
i przeciw wrogom iść,
i przeciw wrogom iść.
Gdy zagra róg
Gdy tyran zły
wypuści psy
i zamrze świat,
zaczekaj, aż
zagra róg,
zbudzi nas,
porwie lud,
da nam znak.
Lecz nie wie nikt,
skąd ma być głos
i dokąd iść,
gdy taki mrok.
Wokół mgła,
skomli wiatr.
Może to
dziecka płacz.
Zbieramy się
jak nocne ćmy.
Wciąż więcej nas.
Musimy iść
tam, gdzie cud,
światło i…
tam, gdzie lud
wolność śni.
Choć zapiał kur
i wracać czas,
choć taki świat
nie nęci nas,
jednak gdy
zagra róg,
na ten znak
wrócim tu,
stworzym krąg
w tajną noc.
Przeszłych cień
da nam moc.
Wtedy przyjdź i ty.
Śmiertelna pycha wodza
(napisane w piątym dniu inwazji)
Jak łatwo jest bezwolnym zgładzić myśl,
jak niepokornym trudno zasiać po bezmyśli spokój.
Gdy bałwochwalstwo raz przyswoi sobie naród,
już odruchowo bije tyranowi pokłon.
Historia nie powstrzyma ślepych na to,
co tak zraniło dziadów naszych i dziś się powtarza.
Wystarczy jeden żądzy błysk, jak dla rekina
kropla krwi w okrutnym łbie zbrodniarza.
A zatem trzeba tylu bohaterów
i jeszcze więcej ofiar mocarstwowej pychy,
a potem tylko dzwonów głos pogrzebny
i matek łzy, jak pąki kwiatów na cmentarzach cichych.
Pluszowy miś
(16.03. – dwudziesty pierwszy dzień obrony Ukrainy)
Dlaczego wybierasz dla tych ludzi pożar
i rozpacz tylu matek,
bohaterstwo synów, którzy stoją
w długim szeregu do Piotrowej bramy?
Ich anioł stróż nie nadąża wyłapywać nadlatujących rakiet.
Okaleczone miasta jeszcze nie uklękły.
Wypalone oczy domów zaniemówiły.
Ptaki zapomniały codziennej modlitwy.
W Mariupolu, zamknięci w paszczy Lewiatana,
nie mają już co pić.
A ty, piewco poddańczej wolności,
któremu sny o potędze zamąciły umysł,
siewco śmierci nagłej i nieoczekiwanej,
gdzie przykucnąłeś, w jakim złotym bunkrze?
Do twojego pałacu próżności
nie dochodzi przekleństwo dręczonych,
nie słychać tam wylatujących w powietrze szpitali,
rozpaczliwych krzyków przedszkolanek,
nie widać rozczarowania w przerażonych oczach
twoich żołnierzy – żółtodziobów, których oszukałeś.
Spójrz, idzie chłopczyk charkowskim podwórkiem.
Szuka pluszowego misia, którego pewnie spłoszył dziś poranny alarm.
Rozgląda się za swoją zgubą.
Na moment zamarł, zachwiał się.
Ognisty ptak przeszył mu dziobem serce.
Może teraz znajdzie swego przyjaciela
gdzieś tam… po drodze do nieba.
Aż płakał Bóg
Gdzieś znowu biją dzwony
i znowu wzdycha ziemia.
A miały już nie wrócić straszne wojny,
lecz trzeba będzie o tym znów pamiętać,
jak nocą szli przez las zraniony,
a zapalone szmaty nieba
spadały im wprost do stóp.
Wszędzie był popiół miast spalonych,
aż popielata była gleba,
aż płakał Bóg,
ukryty gdzieś wśród gwiazd,
wśród czarnych gwiazd.
Odeszło ich niemało,
co Kraju tak bronili,
lecz gdyby trzeba było znowu stanąć,
to choćby z nieba do nas by wrócili.
Siądź tutaj razem z nami
i spójrz w ogniska płomień,
i przytul tych, co dziś zostali sami
i wciąż nie mogą strasznych dni zapomnieć,
jak nocą szli przez las, przez las zraniony,
a zapalone szmaty nieba
spadały im wprost do stóp.
Wszędzie był popiół miast spalonych,
aż popielata była gleba,
aż płakał Bóg,
ukryty gdzieś wśród gwiazd,
wśród czarnych gwiazd.