autor: Krzysztof D. Szatrawski
tytuł: Wszędzie
wydawca: Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział Warszawa
miejsce wydania: Warszawa
data wydania: lipiec 2021
nr wydania: I
liczba stron: 98
format: 125×200 mm
numer ISBN: 978-83-961519-3-3
ilustracje: Piotr Wojciechowski
cena: 20,00 zł
Redakcja tomu: Krzysztof Bielecki
Korekta: Małgorzata Strękowska-Zaremba
Projekt graficzny i skład: Tunia
Redakcja serii:
Piotr Müldner-Nieckowski
Anna Nasiłowska
Małgorzata Karolina Piekarska


Kupuję!


O książce:

Już pierwszy wiersz pokazuje, jaki świat interesuje Krzysztofa Szatrawskiego. Ukryty, ale swą tajemnicą rozkwitający. Pojmujemy też wstępnie, jaką metodą autor się posługuje, aby pokazywać i analizować to, czego nie widzi nikt prócz niego. Bo zanim przeczytamy jego kolejny wiersz, jesteśmy przekonani, że tego nie ma. I oto olśnienie! Jest!
Poeta dysponuje rzadką umiejętnością wydobywania „siebie z ciebie”, stosowania własnych sposobów przedstawiania emocji i nieznanego, nieoczekiwanego. Raz jest to chwila obecna, kiedy indziej zdarzenie wyrwane z historii, przyniesione z drugiej półkuli choćby przez anioła, a sprawa zawsze okazuje się ważna, nasza, własna…
Piotr Müldner-Nieckowski

 

Podróż bywa powrotem do źródeł, wtajemniczeniem lub spotkaniem z samym sobą. Z prawdziwej podróży wraca ktoś inny niż na nią wyruszał. W pewnym sensie życie jest podróżą. Tom Krzysztofa Szatrawskiego „Wszędzie” zderza nas ze wszystkimi sensami podróżowania i z tym, że miasto to po prostu miejsce, ale i ziemia wybrana, wyśniona, obiecana.
Anna Nasiłowska

 O autorze:

Krzysztof D. Szatrawski, ur. w 1961 w Kętrzynie, poeta, prozaik, muzyk i literaturoznawca, autor przekładów z języka angielskiego, hebrajskiego, niemieckiego, rosyjskiego, badacz kultury i recenzent muzyczny, autor tekstów piosenek i poezji konkretnej. Wydał osiem książek poetyckich, m.in. Tak cicho śpiewa północ (1997), Pieśni miłości i rozstania (1999), Wiek nowy (2014), Czas płonących ogrodów (2018). Jego wiersze tłumaczono na kilkanaście języków. W Rosji ukazała się książka Nizhe sna (przekł. Eugenia Dobrowa, Czeboksary 2020), a w Rumunii Cartea indoielilor (przekł. Leo Butnaru, Iasi 2020). Laureat wielu nagród literackich – polskich i zagranicznych, w tym Nagrody im. Maksymiliana Wołoszyna (2016), odznaczeń – Zasłużony dla Kultury Polskiej (2016), Za zasługi dla Województwa Warmińsko-Mazurskiego (2018) oraz statuetki św. Jakuba (2020). Honorowy Obywatel Miasta Kętrzyna (2018).

 


Fragmenty:

Jeszcze wcześnie

jest całkiem cicho
jeszcze
godziny się nie liczą
w tym mieście
zupełnie nieznaczne
przemijanie
a cienie już krótkie
jakby słońce stało w zenicie
jest ulica i płonie w jasności
anioły w pośpiechu
przygotowują się
do codziennych obowiązków
w przejrzystym powietrzu
poruszają się tak prędko
że kręci im się w głowach
i coraz szybciej zataczają kręgi
aż wszystko się zdaje
całkiem przezroczyste

 

Wieczność

taka cisza i gwar taki
w dolinie wspólnot nie słychać nawet echa
i żadna uroczystość nie trwa dłużej
niż ułamek chwili

a jaka ciemność i blask jaki
wieczór na balkonie gdy dołem płynie życie
i żadna rzeczywistość nie jest ucztą
ani odpoczynkiem

o przyjaciołach, którzy śpią
kiedy pochód ze śpiewem Hare Kryszna
przechodzi im nad głową, w domu narodów
jeszcze więcej milczenia

 

St. Petersburg o świcie

jest poniedziałek po święcie marynarki wojennej
słońce rozświetla szerokie ulice jest pusto
taksówka zatrzymuje się tylko na światłach
na rogu grochowej i prospektu admiralskiego
na domu w którym mieściła się czerezwyczajka

tablica z profilem Feliksa Edmundowicza
odczytuję jeszcze nazwisko wodza rewolucji
taksówka mija kolejne domy i tablice
których treści nie zdążę zauważyć

na Newskim przed witryną Zary
dziewczyna w marynarskiej czapce
stojąc na palcach całuje chłopca w mundurze
splata ręce nad jego karkiem
jakby były cumą i mogły zatrzymać tę chwilę

 

na kolejnych światłach nie ma nikogo
tylko wiatr miota plastikowym kubkiem
który się toczy – to w tę, to z powrotem
i wciąż nie może zamknąć kręgu

 

Pięć zimowych haiku

 

*
w styczniu mróz srogi
puste ulice smaga
ciepło od okien

*
w nocnej alei
lampy spod białych czepców
gubią fotony

*
śnieg na jeziorach
pod nogami trzeszczący
ścieli się dywan

*
prężą się świerki –
na srebrne panny z nieba
spada milion gwiazd

*
sierpniowe miasto –
zapomniany kontynent
w zimnej otchłani

 

Wszędzie

myślałem, nie ma już aniołów
opuściły nas wszystkie
na zawsze i na wszędzie
może nie mogły dłużej znieść
naszej obecności w świetle dnia
w chwili, kiedy w końcu uwierzyliśmy
że możemy smakować życie
do woli śpiewać, bez bólu kochać
aż nastąpi kres historii
nic się jednak nie wydarzyło
anioły niezauważenie
podążały swoją drogą
podnosząc los
rzucony im w dniu stworzenia
zawsze na czas
świat zdawał się kurczyć
zaciskała się pętla przestrzeni
dopóki nie zrozumieliśmy
że zostaliśmy tylko my
pozostawieni sami sobie
i powietrze
drży jeszcze
od uderzeń wielkich skrzydeł