autor: Michał Dąbrowski
tytuł: Wszystko wydaje się niepełne
wydawca: Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział Warszawa
miejsce wydania: Warszawa
data wydania: lipiec 2021
nr wydania: I
liczba stron: 96
format: 125×200 mm
numer ISBN: 978-83-959291-7-5
ilustracje: Joanna Jagiełło
cena: 20,00 zł

Redakcja tomu: Krzysztof Bielecki
Korekta: Małgorzata Strękowska-Zaremba
Projekt graficzny i skład: Tunia

Redakcja serii:
Piotr Müldner-Nieckowski
Anna Nasiłowska
Małgorzata Karolina Piekarska


Kupuję!


O książce: 

Wiersze Michała Dąbrowskiego czytałam, myśląc, dlaczego on nie pisze opowiadań, przecież wystarczy wypełnić gotowe sytuacje szczegółami i to są opowiadania, znakomite opowiadania współczesne. Dopiero potem zrozumiałam, dlaczego „Wszystko wydaje się niepełne” i takie musi pozostać, by zdziwienie, „że to tak”, nie utopiło się w powodzi słów.
Anna Nasiłowska

Codzienność w pandemii to czas na krótkie, szybkie refleksje, ale też długie i głębokie analizy. O dzieciństwie i babci, o znajomościach bliższych i dalszych. Dlaczego się kończą i gdzie podziało się to coś, co nas kiedyś z kimś łączyło? Wiersze Michała Dąbrowskiego wiozą czytelnika przez swój świat jak taksówka czy nocny autobus. Wiozą do knajp, na dachy warszawskich wieżowców i w plener. Na dawne wakacje, które teraz są już tylko wspomnieniem, bo ze znajomymi, z którymi je spędzaliśmy, drogi nam się rozeszły. I tak jedziemy wierszami wszędzie tam, gdzie pewnie w normalnych czasach byśmy pojechali mniej chętnie, ale teraz pędzimy niemal łapczywie wraz z autorem. Bo wreszcie gdzieś wolno nam pojechać. Ale cóż… nawet autor o sobie pisze, że jest już innym człowiekiem. Poezja Michała Dąbrowskiego sprawia, że w pandemii nikt nie jest samotny.
Małgorzata Karolina Piekarska

O autorze:

Michał Dąbrowski (ur. w 1982 w Warszawie) – pisarz, poeta, krytyk literacki.
Absolwent kulturoznawstwa. Od 2009 roku współtworzy audycję literacką „Książki pod lupą”. Zadebiutował w 2011 roku utworem Dłoń. Portal literacki granice.pl ogłosił ją „Książką na Wiosnę 2011”. W 2012 roku ukazała się druga powieść Transgresja. W 2014 roku jego monodram Szczęście otrzymał II nagrodę w XI Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Stanisława Grochowiaka w kategorii dramatu i słuchowiska radiowego.
Michał Dąbrowski publikowany był m.in. w „Wyspie”, „Pomostach”, „Latarni Morskiej” i „Podglądzie”.
W 2015 roku ukazał się tom poezji Wiersze. Mieszka w Warszawie na Ochocie.
Należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.



Fragmenty:

 

lepiej milczeć

niektórzy ludzie
nadmiernie ekspresyjni
cały czas w ruchu
ciągle mówią
opowiadają
nieistotne zdarzenia
urywki czyichś przygód
miejsca na mapie miasta
jednorazowe znajomości
mnóstwo rozmazanych zdjęć

wiem, czemu mnie tam nie ma

już lepiej milczeć
i samotnie z kotem
wyglądać przez okno
na nasz wycinek świata

 

w nocy

o drugiej w nocy udałem się niedaleko,
z papierosem pod okap;
źle mi z tym, to kolejna taka noc,
dłuży się –

słyszę dźwięki:
szmery,
kocie kroki,
cykanie rzeczy,
wszystko mnie dotyka i nie daje wytchnienia –

śnią się rzeczy głupie i złe: dziwny kolega ze
[studiów oznajmia mi, iż jest śmiertelnie chory,
a ja przepędzam moich przyjaciół i znajomych
[z mieszkania, aby być tylko z nim;
większość z nas ma maski na twarzach

papieros palony w dziwnym stanie
[nie- i bez- senności,
jestem zawieszony w próżni, zresztą ta noc
[również, myślę;

tymczasem za oknem:
otyły mężczyzna na balkonie, nie, jednak nie on,
on jest niezauważalny,
to głosy cieni z osiedla
w tę czerwcową noc
nadają życiu rytm

 

bez rewizyt

od lat nie mieliśmy kontaktu, zniknęliście gdzieś, przesłonięci przez kolejne osoby; wtedy, ponad dziesięć lat temu, wydawało mi się, że będziemy trzymać się razem zawsze, do końca

nasze wspólne wakacje, grupowe wyjazdy, spotkania bez okazji, odwiedziny

w domach, na kluby nie było pieniędzy, mnóstwo wspólnych zdjęć, dużo planów na przyszłość, dalszą i nie

teraz nic z tego nie zostało, najwyraźniej tak miało być, wystarczyło, że jeden związek rozpadł się w drobny mak, później rysy pojawiły się na całej grupie, nic nie dało się zrobić

pamiętam nasze ostatnie spotkanie, znamienne, że na moich urodzinach, był to ostatni akord tej znajomości, potem bez żalu zamknąłem za wami drzwi, oczywiście obyło się bez rewizyt

teraz nie mamy ze sobą niczego wspólnego, nawet przypadkiem na siebie nie wpadamy, nie podajemy nowych numerów telefonów ani adresów po przeprowadzkach, taka kolej rzeczy

sam niewiele pamiętam,
wszystko zlało się w całość,
byliśmy wtedy za młodzi,
nienastawieni na zapamiętywanie

 

przyszłość

zobaczcie, jak nisko jest słońce:
pojawia się raz na kilka godzin,
oszukuje, ucieka przed nami

kot budzi mnie o tych samych porach,
drapie w drzwi od sypialni;
wyrwany ze snu patrzę za okno

to jest czas, gdy się umiera,
świat jest szary, nieruchomy,
a moja ulica roi się od duchów

za oknem jest cicho, strasznie,
szare niebo ciąży nad nami;
przyszłość już nie jest niewiadomą;

przyszłość jest zła

 

spójrz, już świta

kocham zasypiać o świtach i budzić się w południach; a może wrócić do tej wcześniejszej myśli i zacząć jeszcze raz, trochę bardziej sensownie, więc:

to tylko dla ciebie, tylko my tego doświadczaliśmy: te leniwe poniedziałki, ciche wtorki, nieme środy, czwartki, gdy nic się nie działo, i piątki, gdy nikt do nas nie dzwonił, i nie zapomnij o sobotach tylko we dwoje oraz niedzielach bez proszonych obiadów

a teraz znajdź się tam raz jeszcze, na sekundy wróć do tamtych dni i przypomnij sobie, jak chwilami nie mogliśmy podnieść się z łóżka, jak ciężko było wydać kolejne pieniądze, jak bardzo brakowało nam naszej kotki, jedynej w swoim rodzaju, i przypomnij sobie

kochanie,

Ola,

kochanie,

spróbujmy jeszcze raz:

jak mówiłem, że spróbujemy się podźwignąć i że twoja koszmarna praca nie wygra z naszą wolą, okrutne kobiety ze złej korporacji nie dadzą nam rady, ponieważ to my chcemy dobra, i zobacz, udało się, zawsze będę pamiętał, jak zabijałem czas, czekając na ciebie, jak wróciłaś do domu w tamten czwartek o dziesiątej rano i –

zobacz, że znowu wszystko się pozmieniało,
a gdzie nie spojrzysz jest nasz Bukowski,
i ten prawdziwy Bukowski ucieszyłby się
z kota nazwanego w jego imieniu;
obaj to prawdziwe dranie.

Ola,

przetrwaliśmy wszystko.